poniedziałek, 2 czerwca 2014

Sesja portretowa z Marzeną

Gdyby ktoś oceniał moją fotograficzną aktywność wyłącznie po częstotliwości publikacji na blogu doszedłby do wniosku, że aparat od bardzo dawna leży i porasta mchem. Tymczasem jest odwrotnie. W kolejce do publikacji czeka kilka sesji. 

Fakt faktem, w najładniejszym okresie roku, na początku wiosny miałam nie lada problem ze znalezieniem interesującej i odpowiedzialnej modelki. Zwykle szukam ich na dwa lub trzy tygodnie do przodu, najczęściej po dwie na weekend lub inny wolny dzień. Okres posuchy trwał około miesiąca. Daje to cztery tygodnie po jedną-dwie zaplanowane sesje. W tym czasie nie doszło do skutku spotkanie z żadną z dziewczyn. Wszystkie na początku jednakowo chętne, głowy pełne pomysłów, maile pełne entuzjazmu. I tak, w najlepszym razie zdjęcia zostały odwołane na wieczór przed. W takiej sytuacji da się jeszcze zaplanować dzień inaczej. W najgorszym razie kontakt z modelką urywał się dzień przed lub z rana wyznaczonego dnia. Trudniej zmienić plan dnia, kiedy czeka się na "może jeszcze zadzwoni"... (ehe). Jedna z modelek wysłała SMS o rezygnacji ze zdjęć na 30 min przed ich rozpoczęciem, bez podania żadnego powodu. W ciągu tych kilku tygodni na moją osobistą czarną listę bez możliwości rehabilitacji trafiło sześć dziewczyn.

Dość już jednak poświęcania uwagi niewłaściwym osobom. Gwiazdą dzisiejszego wpisu jest Marzena, dziewczyna o plastycznej mimice, nie bojąca się użyć jej do wyrażenia emocji. Pracowało mi się z nią bardzo dobrze od samego początku. Odkryłyśmy razem nowe kadry z miejsca, w którym już kiedyś zrobiłam zdjęcia, ale tym razem pokazałam je od innej strony. Miałyśmy w planach zrobienie kilku zdjęć więcej w ogrodzie Pałacu Montelupich. Na miejscu stało się jasne, że nam się to nie uda. Ogród, amfiteatr i fasada budynku są mniej okazałe, niż można się spodziewać po obejrzeniu zdjęć satelitarnych. Na ścianach napis na napisie, amfiteatr zarośnięty, na co drugim stopniu śmieć, przybudówki i park pełne panów o podejrzanej aparycji i butelką fioletowego płynu pod pachą. A można by zrobić z tego piękne rekreacyjne miejsce dla krakowian!

Oto co udało nam się stworzyć.






I trochę inaczej.